Skocz do zawartości

Z powrotem w siodle


szczekan
 Udostępnij

Rekomendowane odpowiedzi

Już dawno miałem ochotę coś napisać. Z okazji nowego dodatku do X3, Albion Prelude, mam szansę zrealizować coś o czym kiedyś myślałem. Połączenie opowiadania z osobistymi doświadczeniami w grze, które można wykorzystać jako poradnik dla początkującego. Zapraszam do czytania 🙁

Moja polisa salwacyjna nie zadziałała. Uległa niemal całkowitemu zniszczeniu, w związku z czym zastosowano standardową procedurę rewitalizacyjną, opłaconą dawno temu przez korporację OTAS. Nazwa korporacji nic mi nie mówi. Szpital musiałem opuścić natychmiast po tym, kiedy audyt podstawowych procesów życiowych wykazał, że mogę samodzielnie oddychać, chodzić, mówić... Rzeczywiście, jestem fizycznie sprawny, a moim podstawowym problemem jest amnezja. Nie pamiętam prawie nic. Kiedy wróciła mi świadomość, natychmiast wpadłem w panikę - nie pamiętałem nawet jak się nazywam. Ze szpitalnych akt dowiedziałem się, że trafiłem na Argon Prime po ponad rocznym dryfie w kapsule ratunkowej. Na szczęście chłodzenie wytrzymało. Lucky loser - tak nazywa się odnalezione w próżni ludzkie wraki (rozpaczliwie zabawne, że akurat to sobie przypomniałem). Jestem własnie takim wrakiem. 85% mojego ciała to tanie implanty. Pasuję idealnie do starego Bustera, w którym siedzę w tej chwili.Sprzedałem resztki kapsuły, opłaciłem licencję pilota i kupiłem ten stary, wolny złom, z którego podziwiam panoramę Argon Prime. Wiem, że byłem tu setki razy, że latałem szybkimi, potężnymi statkami, które widzę na szlakach. Wiem... i nie pamiętam tego. Na koncie mam okrągłego tysiaka - za dużo żeby zdechnąć, za mało, żeby żyć. Musze poszukać roboty.

---------3 godziny później ---------

Humor mam teraz znacznie lepszy. Okazuje się, że całkiem nieźle radzę sobie z pilotażem. Tego nędznego tysiaka podwoiłem szybko handlując ogniwami. Znalazłem elektrownię słoneczną w Ore Belt, która sprzedawała ogniwa po 12. W tym samym układzie znalazłem kilka fabryk, skłonnych zapłacić po 19 za ogniwo. Sielankę przerwał mi jakiś bezczelny bydlak, który wykupując połowę dostępnych ogniw w elektrowni, podniósł ich cenę do 16 kredytów. Zniechęciłem się, bo w mojej nędznej ładowni mieściło się zaledwie klikadziesiąt ogniw, i dwucyfowy zarobek zupełnie mnie nie satysfakcjonował. Tym niemniej podróżując po kilku układach zorientowałem się, że okazji do zarobku nie brakuje. Niestety, większości prac nie jestem w stanie na razie wykonać. Mam albo za małą przestrzeń ładunkową, albo za małą prędkość. Nie dorobię też jako taksówka, bo nie mam modułu pasażerskiego (nie mówiąc już o niektórych wybrzydzających, że za nic w świecie nie wsiądą do żadnego innego statku, niż pasażerskiego). Przez chwilę zaintrygowały mnie misje militarne. Wziałem nawet kilka zleceń na ochronę stacji, albo na patrol układu. Prawdę mówiąc, niczego nie zestrzeliłem (raz było blisko, ale mój przeciwnik, Yaki, którego niemal wykończyłem, zginął od trafienia rakietą wystrzeloną przez jakiegoś Argona). Okazało się jednak, że moi zleceniodawcy to wspaniałomyślne istoty - nawet przy braku zestrzeleń i tak coś mi tam zapłacili. Może to przez litość, która narasta jak zwykle przed świętami? Nie wybrzydzałem jednak, część kredytów wykorzystałem na tuning silnika (latam teraz trochę szybciej) i zwiększenie ładowni. To wszystko jednak nic, w porównaniu z prawdziwym przełomem, jaki nastąpił w moich finansach w związku ze zleceniem na odnalezienie statku. Dostałem namiar na statek - był kilka układów dalej. Podleciałem do niego ostrożnie na odległość ok. 50 metrów. Ostrożność była wskazana, statek miał poważnie uszkodzony kadłub, nie miał żadnych osłon. Nie odpowiadał na próby skomunikowania się. Musiałem przejąć go ręcznie. Dosłownie. Ubrałem się w skafander, jaki jest na wyposażeniu każdego statku, nawet tak starego jak mój. Skafander wyglądał okropnie. Łata na łacie, absurdalnie błyszczące nagolenniki kontrastowały silnie zabrudzonym, burym materiałem. Mimo tego zaryzkowałem wyjście. Skafander okazał się szczelny. Podleciałem do uszkodzonego statku i przejąłem nad nim kontrolę wysyłając sygnał. Potem wziąłem się za naprawę kadłuba i silnika. Nawet nie trwało to aż tak długo, statek był w końcu malutki. Zgodnie ze zleceniem miałem go odesłać do fabryki amunicji w Argon Prime. Zgodnie ze zleceniem miałem za to dostać nieco ponad 4 tysiące kredytów. Kilka godzin temu pomyślałbym, że to ogromna kwota. Ale teraz, kiedy na tyłku wciąż czułem kosmiczny ziąb, poczułem wściekłość. Poczułem się wykorzystany - to zlecenie powinno być lepiej opłacone. Zastanawiałem się co robić. Renegocjacja kontraktu nie wchodziła w grę. Pomyślałem jednak, że mógłbym upozorować zniszczenie statku, podczas gdy w rzeczywistości opchnąłbym go na czarno. I wiecie co? Udało się. Szybko znalazłem chętnego na zakup w stoczni Argon Prime. Gość w ogóle o nic się nie pytał, nie chciał żadnych papierów, po prostu zapłacił mi prawie 60 tysięcy za statek i odleciał. Zleceniodawca oczywiście się wkurzył, kiedy poinformowałem go, że podczas próby odzyskiwania statku uległ on zniszczeniu. Poważnych konsekwencji jednak nie było. Policja nie interweniowała, facet zepsuł mi tylko trochę reputację, która na szczęście szybko odbudowałem wykonując kilka zleceń. Reputacja jest ważna, jeśli chcesz handlować, dostawać zlecenia. Jeśli kiepsko cię notują, mogą ci nawet zabronić lądowania. Ok, mając już poważniejszą kasę, kupiłem trochę softu. Dzięki temu nie muszę już lądować w danej stacji, żeby sprawdzić jakie mają ceny. Bardzo przydatne. A teraz będzie najlepsze. Na moim koncie mam już 370 tysięcy kredytów. Wiecie jak je zarobiłem? Wiem, że to zabrzmi jak bajka, ale zgłosił się do mnie jakiś głąb, który zaproponował mi kupienie uszkodzonego Bustera, parkującego w stoczni Argon Prime. Znam ten model bardzo dobrze (hyhyhy), więc wiedziałem, że kwota 20 tysięcy za zakup, nawet biorąc pod uwagę uszkodzenia, jest śmiesznie niska. Przez chwilę przyszło mi do głowy, że może ten gość zrobił to co ja - wziął zlecenie, a potem, zamiast zwrócić statek, sprzedaje go mnie. Ale pokusa zarobku była jednak zbyt duża. Kupiłem stateczek, naprawiłem go, wypucowałem, nawoskowałem, i sprzedałem w tej samej stoczni. Za ponad 300 tysięcy. Yeah!Dacie wiarę? Uwielbiam takie transakcje. Uwielbiam mieć takie dylematy, jakie mam teraz - co zrobić z taką kasą?

---------30 milionów kredytów później ---------

Deko handlu jest więcej warte niż kilogram pracy 😀 To stare powiedzenie wziąłem sobie do serca, i uwijałem się ze zleceniami, których wciąż przybywało, i były coraz poważniejsze. Wyspecjalizowałem się w naprawie uszkodzonych statków. Chętnie kupuję je nawet teraz, kiedy w sumie stać mnie na nowiutkie transportowce. Mam zresztą takich kilka. Mam znacznie więcej, od czasu ostatniego wpisu, kiedy cieszył mnie zarobek rzędu kilkudziesięciu tysięcy. Dzisiaj takie okazje zostawiam innym. Po stosunkowo krótkim czasie udało mi się zatrudnić trzech zdolnych pilotów, którzy teraz już samodzielnie wyszukują handlowe okazje w całym dostępnym wszechświecie. Pierwszy lata Merkurym Superfrachtowcem, a dwóch kolejnych Mistralami Super, wszystko w wersji full, z kompletem ulepszeń, tuningiem, softem...

Kolejne cztery Mistrale, dwa zwykłe Merkury i jedna Demeter obsługują moje cztery stacje. Pierwszą z nich była mała farma pszenicy w Herron’s Nebula. Jak dotąd, przyniosła mi najwięcej dochodu. Z włożonych w nią około 500 tysięcy cr (zakup stacji, przewóz wynajętym Mamutem, zaopatrzenie jej w ogniwa na start, zakup dwóch statków obsługi) mam na teraz 2,5 mln cr. Drugą stacją, która nieźle sobie radzi, jest mała elektrownia słoneczna, położona w sektorze Wretched Skies. Czemu akurat tam? Bo handel w splickim sektorze, oprócz czystego biznesu, podnosi też moją reputację u tej rasy.

Dwie ostatnie stacje to jak dotąd moja największa inwestycja. W splickim sektorze Cho’s Defeat odkryłem dwie bogate asteroidy bogate w krzem. Analiza geologiczna wykazała, że nasycenie krzemem jest aż 70%. Na obu asteroidach zleciłem wybudowanie dużych kopalni krzemu. Cztery statki zasilają obie stacje w potrzebne do działania ogniwa (magazyn każdej stacji mieści aż 25 tyś. ogniw) i próbują sprzedać płytki krzemowe. Nie jest to szybki biznes, a inwestycja pochłonęła znaczną część moich zasobów finansowych. Jestem jednak pewien, że ten pomysł ma bardzo duży potencjał. W kolejnym etapie inwestycyjnym utworzę dwa, samowystarczalne kompleksy, które w finale będą produkować sporo ogniw w atrakcyjnej cenie. Następnie przyjdzie kolej na bardziej zaawansowane technologie, a wraz z nimi będzie rosnąć mój dochód.

Kiedy robiłem pierwszy wpis, siedziałem za sterami starego Bustera. Nie mogłem w nim wykonywać bardzo intratnych zleceń - przewozu osób. Kiedy tylko nieco się odkułem, kupiłem osobowego Expresa, i zarobiłem dzięki niemu pierwszy milion w tym sektorze usług. Oczywiście musiałem go wyposażyć w napęd skokowy, aby skrócić czas przelotu (czas to pieniądz, powiedział mi pewien Teladianin). Bardzo pomocnym dodatkiem, rzekłbym niezbędnym dla kosmicznej ekspresowej taksówki, jest automat dokujący. Podchodzenie do stacji jest zawsze najwolniejszym elementem lotu, a bywa, że w zleceniu liczy się każda sekunda. Moim kolejnym statkiem była splicka Iguana. Kupiłem ją, ponieważ była szybsza niż argoński Ekspres. Zarobiłem na niej jeszcze więcej. To dobry statek, ale ma pewną wadę. Jest potwornie brzydki. Wiem, że to kwestia gustu, ale moim zdaniem Splici są go w ogóle pozbawieni. Ich statki cechuje spora funkcjonalność, ale estetyka wykonania zawodzi na całej linii. Są po prostu paskudne, kiedy zestawi się je z paranidiańskimi elegantami, argońskimi ponadczasowymi konstrukcjami, czy też ożywczymi produktami borońskich stoczni. Tym niemniej Iguana służyła mi wiernie, chociaż często moi cenni pasażerowie obrzucali ją krytycznym okiem, a czasem pozwalali sobie nawet na drwiące uwagi w rodzaju “zardzewiała trumna”. Dlatego zacząłem myśleć nad kupnem czegoś innego. Wybór okazał się bardzo łatwy, kiedy pewnego dnia zawitałem do argońskiej stoczni w sektorze Legend’s Home. Tam zobaczyłem Phantoma. Dealer nie musiał się w ogóle wysilać, żeby mi go sprzedać. W sumie nie musiał robić nic (prawdę mówiąc tak właśnie było, jeśli nie liczyć jego uśmieszku, kiedy w zachwycie, oniemiały, wytrzeszczałem oczy). Musiałem go kupić. To była decyzja zupełnie nieprzemyślana, impuls wywołany pięknem statku, a jednak okazała się szczęśliwa pod każdym względem. Phantom to mistrzostwo świata designu, a jego osiągi okazują się równie imponujące. To najszybszy statek tej klasy, z ogromnymi ładowniami, z najlepszym zestawem osłon. Jest całkiem solidnie uzbrojony, co jest już ewenementem wśród statków pasażerskich. Muszę się do czegoś przyznać. Natychmiast, kiedy kupiłem statek i wyleciałem w przestrzeń, ubrałem skafander i obejrzałem go sobie z każdej strony. Nie wiem jak oni to robią, ale nawet fazowe działa samopowtarzalne wyglądają jak małe dzieła sztuki. Nie dziwi więc, że zlecenia na przewóz osób dosłownie się posypały. Nawet bufonowaci Paranidianie są skłonni płacić spore pieniądze właśnie mnie za przewóz, i sądzę że to zasługa Phantoma.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

 Udostępnij

×
×
  • Dodaj nową pozycję...